wtorek, 14 sierpnia 2012

Portugalski z "Portugalski nie gryzie"

Jakiś czas temu otrzymałam książeczkę "Portugalski nie gryzie", którą wygrałam na blogu http://yosoymorena.blogspot.com/. Bloga wszystkim zainteresowanym językami polecam.
Bardzo się ucieszyłam.

Do rzeczy. Portugalski był dla mnie zawsze językiem, jakby to powiedzieć "śmiesznym". Jeżeli hiszpański jest "normalny", włoski "wydumany", to portugalski ma w sobie coś "śmiesznego" czego do końca nigdy nie mogłam sprecyzować. To tylko takie moje skojarzenia. A najbardziej miłym skojarzeniem są niezliczone filmiki na youtubie, z rękodziełem i inne filmiki instruktażowe- oczywiście po portugalsku. I tu szczerze mówiąc muszę powiedzieć, że mimo podobieństwa do hiszpańskiego mówiony portugalski jest mi zrozumieć trudno. Postanowiłam, że skoro nigdy z tym portugalskim nie próbowałam, trzeba zobaczyć o co chodzi i z czym to się je.



Przejdę teraz do samej książki. Jak już chyba kiedyś pisałam (?), sprawiłam sobie taką jeszcze do norweskiego. Mogę napisać, że książeczka jest dość przejrzysta. Nie mogę stwierdzić czy zawiera błędy, bo żadnego z tych języków nie znam praktycznie wcale. Ale postanowiłam, że spróbuję się trochę pouczyć. Szczerze mówiąc, krzyżówki i wpisywanie słówek wydawało mi się zawsze stratą czasu, ale kto wie? Tzn. porządnej nauki z tego nie będzie, ale czasami trudno jest zacząć, a myślę, że po skończeniu tej książeczki możemy mieć już jakieś mgliste pojęcie o języku. Szczerze mówiąc gdyby pojawiła się taka do fińskiego byłabym skłonna ją kupić, choć może wiele rzeczy byłoby mi znane (mam w sumie nadzieje hehe), ale tak dla utrwalenia sobie, bo początki są ciężkie.






Kończąc, nie wiem jaki los czeka "mój" portugalski, wiem, że na razie nie mam czasu, żeby go rozwijać. Na razie wiem, że będzie znowu szkoła, dodałam do języków, których uczę się angielski (będę się go właściwie uczyć pierwszy raz od 5 klasy podstawówki), będzie włoski, Łacina, a oni będą znowu o tej maturze. Teraz myślę, że aby spełnić moje marzenie (nieco mgliste, sama nie jestem do nich całkiem przekonana, ale już jakieś są), musiałabym zdawać polski, angielski i hiszpański rozszerzony no i matma wiadomo podstawa. Tak sobie to widzę. Szczerze mówiąc zaczęłam się bać polskiego. Hiszpański myślę najbardziej spoko chociaż nie wiadomo. Staram się rozwiązywać arkusze z poprzednich lat, tak żeby zobaczyć czy to ma sens. Widzę, że nie jest źle, ale to tylko matura więc się cieszyć nie ma co. Angielski jak bym się wzięła, a nabrałam teraz nowej energii to by się też mogło jakoś udać. Chociaż na ustnym to nie wiem, boję się, że nie będę miała nic do powiedzenia. Nie wiem co mnie wzięło na to marudzenie, chyba naprawdę mi odbija, właściwie miałam plan, "na przekór systemowi", matury nie zdawać, ale czy ja wiem czy to ma sens? Może akurat bym zdała ładnie to by było hehehe...

Koniec wywodów, wracam do nauki.

Pozdrawiam serdecznie
April

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz