sobota, 18 sierpnia 2012

Pies na poduszce

Ostatnio robię trochę na szydełku. Nieudolnie, ale cokolwiek robię. Marzy mi się zlikwidowanie wszystkich pozaczynołków, ale nie wiem czy mi się to uda. Mam parę pomysłów co by tu sobie zrobić, ale na razie dam sobie z tym spokój.

Do rzeczy. Jedną ze zrobionych ostatnio rzeczy jest "pies":


Taka ot sobie pokraka.

I to chyba wszystko, bo i o czym tu pisać?

A to może jeszcze piosenka:


Z hiszpańskim ostatnio marnie, mogę się ruszyć z czytaniem kolejnej książki, uczę się trochę tego fińskiego, nie tyle ile bym chciała, ale efekty jak na mnie całkiem niezłe, czuję, że pomału mi się słownictwo rozszerza, ale pewnie potrwa nieco zanim będę w stanie konstruować logiczne zdania.. eh Ale mimo wszystko tu mogę powiedzieć, że coś się dzieje. Myślę, że podsumowanie sierpniowe nie będzie jednak powodem do chwalenia się, ale trudno. 

Już na prawdę koniec.

Pozdrawiam
April


wtorek, 14 sierpnia 2012

Portugalski z "Portugalski nie gryzie"

Jakiś czas temu otrzymałam książeczkę "Portugalski nie gryzie", którą wygrałam na blogu http://yosoymorena.blogspot.com/. Bloga wszystkim zainteresowanym językami polecam.
Bardzo się ucieszyłam.

Do rzeczy. Portugalski był dla mnie zawsze językiem, jakby to powiedzieć "śmiesznym". Jeżeli hiszpański jest "normalny", włoski "wydumany", to portugalski ma w sobie coś "śmiesznego" czego do końca nigdy nie mogłam sprecyzować. To tylko takie moje skojarzenia. A najbardziej miłym skojarzeniem są niezliczone filmiki na youtubie, z rękodziełem i inne filmiki instruktażowe- oczywiście po portugalsku. I tu szczerze mówiąc muszę powiedzieć, że mimo podobieństwa do hiszpańskiego mówiony portugalski jest mi zrozumieć trudno. Postanowiłam, że skoro nigdy z tym portugalskim nie próbowałam, trzeba zobaczyć o co chodzi i z czym to się je.



Przejdę teraz do samej książki. Jak już chyba kiedyś pisałam (?), sprawiłam sobie taką jeszcze do norweskiego. Mogę napisać, że książeczka jest dość przejrzysta. Nie mogę stwierdzić czy zawiera błędy, bo żadnego z tych języków nie znam praktycznie wcale. Ale postanowiłam, że spróbuję się trochę pouczyć. Szczerze mówiąc, krzyżówki i wpisywanie słówek wydawało mi się zawsze stratą czasu, ale kto wie? Tzn. porządnej nauki z tego nie będzie, ale czasami trudno jest zacząć, a myślę, że po skończeniu tej książeczki możemy mieć już jakieś mgliste pojęcie o języku. Szczerze mówiąc gdyby pojawiła się taka do fińskiego byłabym skłonna ją kupić, choć może wiele rzeczy byłoby mi znane (mam w sumie nadzieje hehe), ale tak dla utrwalenia sobie, bo początki są ciężkie.






Kończąc, nie wiem jaki los czeka "mój" portugalski, wiem, że na razie nie mam czasu, żeby go rozwijać. Na razie wiem, że będzie znowu szkoła, dodałam do języków, których uczę się angielski (będę się go właściwie uczyć pierwszy raz od 5 klasy podstawówki), będzie włoski, Łacina, a oni będą znowu o tej maturze. Teraz myślę, że aby spełnić moje marzenie (nieco mgliste, sama nie jestem do nich całkiem przekonana, ale już jakieś są), musiałabym zdawać polski, angielski i hiszpański rozszerzony no i matma wiadomo podstawa. Tak sobie to widzę. Szczerze mówiąc zaczęłam się bać polskiego. Hiszpański myślę najbardziej spoko chociaż nie wiadomo. Staram się rozwiązywać arkusze z poprzednich lat, tak żeby zobaczyć czy to ma sens. Widzę, że nie jest źle, ale to tylko matura więc się cieszyć nie ma co. Angielski jak bym się wzięła, a nabrałam teraz nowej energii to by się też mogło jakoś udać. Chociaż na ustnym to nie wiem, boję się, że nie będę miała nic do powiedzenia. Nie wiem co mnie wzięło na to marudzenie, chyba naprawdę mi odbija, właściwie miałam plan, "na przekór systemowi", matury nie zdawać, ale czy ja wiem czy to ma sens? Może akurat bym zdała ładnie to by było hehehe...

Koniec wywodów, wracam do nauki.

Pozdrawiam serdecznie
April

czwartek, 9 sierpnia 2012

Stefan Pokrak

Ostatnio na blogu, który nawet w nazwie ma "ganchillo", nie było zupełnie nic zrobionego na szydełku, nad czym mocno ubolewam. Jako że, ostatnio nieco znowu odnowiłam moją znajomość z szydełkiem, powstał Stefan:




Wyszedł jak wyszedł, ale dawno nic nie robiłam (a raczej nie skończyłam),  więc jest w sumie zadowolona. Generalnie Stefan był jednym z niepozszywanych pokraków z mojej reklamówki, cieszę się bardzo, że udało mi się go skończyć.

Wzięłam się na razie trochę za szydełko, pokończę to co mam pozaczynane. No i bierze mnie coś na szycie strasznie. Co z tego wyniknie nie wiem.  

Dziś chyba i tak krótko.

Pozdrawiam serdecznie
Aprilka

sobota, 4 sierpnia 2012

Zaczynam naukę fińskiego

Ta data jest ważna. Od dziś zaczynam naukę fińskiego. Tzn. uczę się od dawna, ale co to za nauka. Dziś jest ten dzień, który będę uważała za rozpoczęcie oficjalne mojej nauki. Za rok będę narzekać, że nic nie umiem. Ale do rzeczy!



Postanowiłam przez ten rok przerobić wszystkie niezbędne rzeczy z gramatyki (choć te najprostsze oczywiście) i opanować nieco słownictwa na jakimś na no poziomie komunikatywnym. Nie będę tu mówić o żadnych poziomach, bo szczerze w nie nie wierze. Zupełnie nie rozumiem dlaczego 2 osoby miedzy którymi na pierwszy rzut oka jest przepaść w znajomości języka klasyfikują siebie na np. B1. Bez sensu. Ja się tak nie bawię. Tzn. pewnie moim marzeniem byłoby gdyby świat był taki piękny i można było powiedzieć - ja mam B2, ty masz C1, ale cosik czuję, że jest zupełnie inaczej. Klasyfikacja książek - jak najbardziej. To jest w jakimś tak stopniu miarodajne. Ale klasyfikacja ludzi? Kojarzy mi się to z powiedźmy rozmiarami ubrań. Przecież są rozmiary ubrań, nie ma rozmiarów ludzi. Tak właśnie to widzę, pewnie większość myśli inaczej.

W każdym bądź razie pragnę przez ten rok nauczyć się ile się da. Postanowiłam do tego celu wykorzystać program Anki, który choć znam od dawna jakoś mi nie podchodził. Teraz miałam drugie podejście i muszę powiedzieć, że całkiem, całkiem mi się spodobał. Do tego karteczkowe fiszki i do roboty. Szczerze mówiąc mam cichutką nadzieje, że polskie wydawnictwa przypomną sobie o fińskim i coś nowego zostanie wydane. Jestem ciągle na tym etapie, że jakaś fajna książka byłaby tu bardzo pomocna. Fińskie jakoś mi nie podchodzą. Może też powinnam dać im drugą szansę tak jak Anki.


No i mały motywator, choć i tak nigdzie nie jadę:




Poszukuję wciąż jakiegoś serialu/filmu po fińsku, który by mi podszedł. Bo na razie jak już to tylko te Muminki, a to już trochę przesada.

Na sam koniec piosenka po fińsku (jakżeby inaczej):



Mam nadzieje, że mój zapał szybko nie minie.

Pozdrawiam wszystkich serdecznie
April

środa, 1 sierpnia 2012

Podsumowanie: LIPIEC

Postanowiłam, że na końcu każdego miesiąca będę pisać co udało mi się zrobić i jakie mam plany na miesiąc następny. To tak w wielkim skrócie.
Więc teraz przechodzę do rzeczy i oto moje lipcowe podsumowanie:

HISZPAŃSKI:


Jet pierwszy ponieważ jest u mnie od dawna na pierwszym miejscu, staram się go ze wszystkich sił rozwijać, bo to mimo wszystko język w którym czuję się najswobodniej (po polskim oczywiście :))




  • CZYTANIE: 
Moje pierwsze osiągnięcie! Udało mi się przeczytać książkę! Całą od początku do końca! Okazało się, że jakoś to czytanie idzie. Pierwsze 100 stron czytałam przez cały miesiąc (choć tak naprawdę czytałam trochę na początku a potem remonty i inne zawirowania), kolejne 100 przeczytałam w 3 dni,  choć potem było łatwiej gdy sprawdziłam nieznane słowa.
Ponieważ od dość dawna (nie będę się kompromitować) nie przeczytałam żadnej książki nawet po polsku, jestem z siebie dumna (wiem, że nie słusznie).


 Teraz oczywiście zabieram się za czytanie kolejnej książki.
  • OGLĄDAM: Obecnie oglądam:
Aquí no hay quien viva - Temporada 2


Los Hombres de Paco - Temporada 1


  • PISANIE: ups... tu trochę ostatnio leżę
  • GRAM:
Los Sims 3 




Choć tak na prawdę to ostatnio nie gram, ale na dysku jest i swego czasu dość dużo grałam. Polecam właśnie zwłaszcza na początku nauki, dużo podstawowych słówek mimowolnie wchodzi do głowy. I nie ma człowiek tego poczucia straconego czasu na głupoty bo przecież się uczymy!

  • PROFESOR PEDRO:

Stan na dziś:
Słówek w bazie: 7808 (zaniedbałam się z dodawaniem)
Przerobionych: 7136

I to chyba na tyle jeśli idzie o hiszpański. A właściwie mogłabym dodać, że trochę gadałam po hiszpańsku co ostatnio jest u mnie rzadkością i generalnie przełamałam się do gadania a nie tylko pisania. Też jestem nieco z siebie dumna. Mimo wszystko czuję się coraz pewniej z tym hiszpańskim, choć dalej wiem, że jestem tępa i nie mówię, że jest inaczej po prostu każdy sukces cieszy :).

FIŃSKI:

Chwila prawdy :). A prawda jest taka, że nie idzie mi z tym fińskim tak jak bym chciała. Tzn. byłabym niesprawiedliwa mówiąc, że uczę się całymi dniami i nie ma efektów. Wiem, że mimo mojej fascynacji traktuję go trochę po macoszemu i nad tym najbardziej ubolewam. Eh! Ale zobaczymy co tam słychać.



  • FISZKI:


Około 60, niedużo ale od czegoś trzeba zacząć.

  • OGLĄDAM:
Muminki 


A właściwie dopiero parę odcinków, ale każde zrozumiane słówko cieszy.
  • GRAM:
The Sims 2




Też ostatnio nie gram, na początku byłam trochę wystraszona, że tak wszystko po fińsku, ale teraz już jakoś sobie daję radę i te słówka faktycznie wchodzą jakoś do głowy.

  • GRAMATYKA:
Zaczęłam przerabiać oto tą książeczkę w celu uporządkowania i rozwinięcia mojej "wiedzy".


Muszę powiedzieć, że bardzo miło się "rozczarowałam". Może było to spowodowane tym, że nie oczekiwałam zbyt wiele. Wielu wszystkie kursy "W miesiąc" czy tam "W 4 tygodnie" kojarzą się źle. Myślę, że niesłusznie. Zdania, że przecież języka nie nauczymy się w miesiąc są dla mnie śmieszne. Uważam i zawsze to powtarzam: języka nie nauczysz się w miesiąc, rok, w całe życie. Bo co to znaczy nauczyć się języka? Jednak takie kursy, o ile są dość fajne pozwalają przebrnąć przez trudne początki. Miesiąc to dobry czas, ale możemy z nimi pracować i pół roku. Do rzeczy: książeczka wydaje się dość sympatyczna i mam nadzieje, że dzięki jej uda mi się uporządkować ten bałagan, który znajduję się w mojej szufladzie z napisem: fiński. Moja dotychczasowa nauka często opierała się na piosenkach. I muszę się przyznać, że zdarza mi się słuchając wyłapywać słowa a nawet prostsze zdania co niezwykle mnie cieszy. Dążę teraz do solidnego poziomu podstawowego i będę zadowolona (na początek, bo fiński to język, który chciałabym znać dobrze; marzenia :)).

Ponadto korzystam ze stron:

ANGIELSKI: 


Nie wiem czy w ogóle powinnam o nim pisać. W ciągu tego miesiąca zapomniałam, że angielski istnieje. Tzn. kompletnie się go nie uczyłam tylko kombinowałam co by tu z tym nieszczęsnym angielskim zrobić. Widzę, że nie ma co teorii wymyślać dla usprawiedliwienia swojego lenistwa. Postanowiłam, że pouczę się angielskiego!




 Pierwszy raz od szkoły podstawowej, gdzie trzeba się przyznać przez pół roku przeżyłam fascynację tym językiem. Potem już nigdy się nie uczyłam. W szkole jak to w szkole, nie miałam w sumie nigdy problemów, żeby zdać, mam nawet niezłe oceny ale przecież nie o to idzie! Czasami właśnie osoby które mają problemy, muszą poświęcić temu więcej czasu i w efekcie zaczynają lubić np. ten angielski (choć możliwe, że częściej jest odwrotnie). Teraz postanowiłam odrzucić negatywne skojarzenia i zacząć uczyć się angielskiego "po swojemu", bez stresu, bez matur itp., uczyć się tego co mi się podoba. Plan niezły, ale co z tego wyniknie?

  • CZYTANIE:
Mam zamiar się przełamać i przeczytać całą książkę po angielsku. Jedną na początek. Zawsze miałam taki odruch, że jak widziałam dłuższy tekst po angielsku to mówiłam sobie, że to nie dla mnie, że to pewnie dal kogo innego napisali. A co mi tak, ja jakaś gorsza czy głupsza? Po hiszpańsku się da to po angielsku nie? Zobaczę co z tego wyniknie.

  • PISANIE:
Tu nie mam pojęcia. Pisanie po angielsku kojarzy mi się ze szkołą, tymi listami i innymi pierdółkami, które trzeba pisać, bo jest zadanie czy coś. Trzeba więc wymyślić coś innego. Mam pewien pomysł. Też nie wiem czy motywacji starczy.

  • OGLĄDAM:
Niiiiiic.... niestety ostatnio, ale z braku czasu chyba.


  • GRAM:
Kurczę, też ostatnio nic. Ale myślę, że się za coś wezmę bo tyle gier nie ma nawet polskiej wersji.

  • PROFESOR HENRY:
Stan na dzień dzisiejszy: 520

Mam nadzieję, że trochę ruszę w tej kwestii.

  • GRAMATYKA:
Cóż myślałam, aby poprzypominać sobie nieco i coś się może nowego nauczyć. Nie wiem tak naprawdę czy zabrać się za jakąś książkę, czy też czytanie książek jako tako pomoże mi utrwalić pewne rzeczy. Myślę jednak, że przydało by się też trochę pracy z podręcznikiem, bo z gramatyką angielską nie jestem tak na bieżąco jak z hiszpańską, tzn. jak po hiszpańsku mniej więcej wiem co się z czym je, a po angielsku pojawiają się konstrukcję których nie pamiętam/nie znam i nawet mi się z niczym nie kojarzą. W sierpniu popróbuję z różnymi rzeczami i zobaczę jak wyjdzie. Wtedy ustalę wszystko w moim wrześniowym planie nauki.

I to chyba wszystko jeśli chodzi o ten angielski. Jeśli chodzi o rozmawianie po angielsku to wciąż tego unikam jak ognia. Czasami z kimś piszę, ale strasznie się gmatwam w zeznaniach. No po prostu boję się tego angielskiego. Postanowiłam, że zrobię jednak wszystko by tą sytuację zmienić. Najwyżej polegnę. Choć nie mogę tak zakładać a tak właśnie z reguły zakładam gdy tylko pojawia się myśl by pouczyć się angielskiego.

WŁOSKI:
Tu praktycznie nie ma o czym pisać. Zaznaczam sobie jedynie, że z pomocą Profesora Marco zabieram się do przedwrześnowej powtórki. Przejrzę też nieco książkę co by sprawdzić czy wszystko z głowy nie wyleciało, a to by mogło ciężko w tej szkole być, bo jak na razie nie miałam z nim żadnych problemów, tj. z tym co robiliśmy na lekcjach.
Zobaczę jak mi ta powtórka pójdzie, troszkę pouczyć się nie zawadzi, choć nie liczę włoskiego do listy języków, którymi muszę się nauczyć.

Uczę się bo się uczę i muszę powiedzieć, co zdarza się dość rzadko, podczas nauki zaczął mi się nawet podobać. Byłam nastawiona sceptycznie, chciałam hiszpański, a w szkole do której poszłam go nie było, więc wybrałam ten włoski. I szczerze mówiąc bardzo się cieszę, że hiszpańskiego nie było. Po pierwsze uczę się jeszcze jednego języka, po drugie jakiś zły nauczyciel mógł by mnie zniechęcić i nawet bym się hiszpańskiego nie uczyła (choć wydaje mi się to całkiem niemożliwe, to wiem jak do wielu przedmiotów zrazili mnie "źli" nauczyciele, pewnie bym się uczyła, ale może nie tyle).

Profesor Marco: stan: 30 eh :)

Powinnam może powtórzyć też coś z Łaciny, ale ponieważ nie wiem co, odpuszczam sobie na razie tą myśl.

NORWESKI:

Sam język podoba mi się od dawna, ale jakoś zawsze wymyślałam jakiś powód by się go nie uczyć. I dalej tak jest. Postanowiłam sobie, że jednak wyżej stoi fiński: bardziej mnie fascynuje,no i jest stety, niestety trudniejszy (a może to tylko punkt widzenie?). Co będzie to nie wiem.




Mam plan do listopada, w wolnych chwilach (czy w ogóle będą?) przerobić "Norweski nie gryzie", który czeka od jakiegoś czasu i jeżeli sił starczy rozpocząć plan roczny z norweskim. Mam już upatrzone materiały tylko ten czas, czas, którego zawsze jest za mało. Odpuścić sobie "ostrą" naukę w listopadzie ma sens: miałabym czas na przygotowywanie się ewentualnie do matury, z którą jestem na etapie: zdawać czy nie zdawać oto jest pytanie. No i ciekawi mnie ile za ten rok mogłabym się nauczyć. Wszystko zależy od tego jak będą mi szły inne języki.





No i kończę swoje wypociny, było dla mnie ważne uporządkować to co mam w głowie. Robótkowego podsumowania nie będzie, bo tu to już kompletnie nie ma o czym pisać.


Pozdrawiam wszystkich serdecznie
April